To już dziś! Halloween! Jakby
powiedział dr. Frankenstein: "It's alive! IT'S ALIVE!!!".
Święto duchów wywodzące się z tradycji celtyckiej, obchodzone
jest w naprawdę niewielu krajach. Najbardziej popularne jest, rzecz
jasna, w Stanach Zjednoczonych, kiedy ostatniego wieczora
października dzieci, przebrane za różne zjawy, duchy, potwory
(chociaż są też np. postaci z bajek) odwiedzają sąsiadów ze
słynnym hasłem "Cukierek albo psikus!" na ustach. Dość
tego krótkiego wprowadzenia. Jak ja wspominam Halloween? Mając parę
lat, wraz z moim znajomym, organizowaliśmy, jako dzieciaki, takie
coroczną imprezę właśnie na Halloween. Słodycze, przebieranki
itp. Co prawda, bez chodzenia po domach (jaki kraj, takie Halloween
;)), ale też było bardzo fajnie. Nieodłączną częścią mojego
Halloween od wielu lat są gry-horrory. Taki mały rytuał mam, że w
Halloween lubię ograć lub obejrzeć jakiś horror. Razem z moim
przyjacielem Michałem z blogu Kolekcjogierzy, przedstawimy Wam gry,
które lubiliśmy ogrywać w Halloween'owe wieczory. Wpierw niech
wypowie się Michał.
Osobiście moim ulubionym tytułem na
Halloween była Castlevania: Aria of Sorrow na GBA. Nie posiadałem
jej nigdy w oryginale, ale nie przeszkadzało mi to przejść ją już
tyle razy na emulatorze, że po prostu nie ciągnie mnie już tak
mocno no tej pozycji, jednak wszelkie wspomnienia związane z nią są
niesamowite! Najlepsza gra na GBA moim zdaniem. Lepsza nawet niż
jakakolwiek część Pokemonów ever. Liczę, że kiedyś stworzę
kolekcję gier z serii Castlevania. Są one niestety ciężko
dostępne, ponieważ popularne, no i drogie...
Często wracałem do Resident Evil 3 na PC. Po prostu jakoś tak podobały mi się zombiaki i ten vibe przygody plus przedzierania się przez hordy zła. Nie było to nigdy granie od początku do końca jak wielu fanatyków lubi robić. Instalowałem ja na te trzy dni i przeplatałem często z innymi tego typu produkcjami. Czasem słońce, czasem deszcz – nie można wiecznie babrać się w błocie, więc chętnie robiłem skok w bok na wyspy archipelagu "Far Cry" czy biłem kolejnych przeciwników w "Guilty Gear XX" na PC.
Z polecanych serii na Halloween to zawsze stoją takie produkcje jak Resident Evil, Silent Hill, Forbidden Siren. To są moim zdaniem po prostu musowe gry, które każdy fan strachu musi ograć. A zwłaszcza w taki dzień jak Halloween. Więcej jednak uważam, że powie na ten temat mój kolega Michał. Oddaję Ci głos :)
Często wracałem do Resident Evil 3 na PC. Po prostu jakoś tak podobały mi się zombiaki i ten vibe przygody plus przedzierania się przez hordy zła. Nie było to nigdy granie od początku do końca jak wielu fanatyków lubi robić. Instalowałem ja na te trzy dni i przeplatałem często z innymi tego typu produkcjami. Czasem słońce, czasem deszcz – nie można wiecznie babrać się w błocie, więc chętnie robiłem skok w bok na wyspy archipelagu "Far Cry" czy biłem kolejnych przeciwników w "Guilty Gear XX" na PC.
Z polecanych serii na Halloween to zawsze stoją takie produkcje jak Resident Evil, Silent Hill, Forbidden Siren. To są moim zdaniem po prostu musowe gry, które każdy fan strachu musi ograć. A zwłaszcza w taki dzień jak Halloween. Więcej jednak uważam, że powie na ten temat mój kolega Michał. Oddaję Ci głos :)
Dziękuję Ci bardzo Michale!
Mój przyjaciel wspomniał w swojej
części o grze, dzięki której zakochałem się w horrorach
(zarówno w grach, jak i w filmach). Był to oczywiście pierwszy
Silent Hill. Ta gra na zawsze zmieniła pojęcie strachu. "Ciche
Wzgórze" najczęściej pod tym względem, jest porównywane z
Resident Evil. Team Silent (tak nazywany był oddział Konami, który
był odpowiedzialny za pierwsze cztery częśc serii) postawiło na
rodzimą, japońską "szkołę straszenia" i wprowadziło do
gry ciężki klimat, który nie potrzebował wyskakujących znienacka
potworów (jak to często miało miejsce w RE, a także w nowoczesnych
grach i filmach o tematyce horroru). Niepokojąca była sama myśl o
znalezieniu się w kompletnie opustoszałym miasteczku
turystycznym, powleczonym gęstą, nieprzeniknioną mgłą/ciemnością.
W Silent Hill protagonistą był Harry Mason, który wraz z Cheryl,
swoją córką, wybrał się na wakacje. Niestety, wydarzył się
wypadek, kiedy to staroświecko ubrana dziewczyna wkroczyła
niespodziewanie na jezdnię. Przez to, samochód stoczył się po
zboczu na skraj miasteczka Silent Hill. Kiedy Harry, ocknąwszy się,
zauważył puste siedzenie pasażera, gdzie siedziała Cheryl,
postanawia ją odnaleźć za wszelką cenę, wbrew koszmarowi, który
go czeka. Powiem tylko, że fabuła jest tak skomplikowana i
wielowątkowa, że mimo uważnego przejścia gry kilka razy i
czytania niezliczonej ilości teorii na temat fabuły na stronach i
forach o serii SH, do dziś wiele elementów fabuły jest dla mnie
zagadką. Gdybym miał to wszystko po kolei opisać, to chyba
musiałbym książkę wydać ;) Silent Hill jest właśnie jak dobra książka.
Gorąco polecam, nie powinniście się zawieść!
Kolejną grą, którą miło wspominam,
a która nadaje się do grania w Halloween'owy wieczór, jest "Call
of Cthulhu: Dark Corners of the Earth" (polski tytuł: "Zew
Cthulhu: Mroczne Zakątki Świata"). Gra opowiada o detektywie
Jacku Waltersie, który dostaje zlecenie polegające na znalezieniu
zaginionego chłopaka, który pracował w sklepie wielobranżowym w
rybackiej osadzie Innsmouth. Detektyw Walters w niedługim czasie
odkrywa, że ta sprawa to coś więcej niż zwykłe zaginięcie.
Wpada na trop fanatycznego kultu działającego w miasteczku, który
za Bogów uważa starożytne istoty przybyłe z morza. Gra jest
inspirowana mitologią Howarda Phillipsa Lovecrafta jego
opowiadaniami (nazwa miasteczka w grze została zapożyczona z
opowiadania Lovecrata pt. "Widmo nad Innsmouth"), a także
jest mieszanką różnych gatunków: przygodówki, strzelanki,
horroru, gry akcji, a nawet skradanki. Gra wyszła w roku 2005 spod
szydła Bethesdy. Jednym z elementów, o którym warto wspomnieć,
jest zapożyczony z Eternal Darkness, wskaźnik zdrowia psychicznego.
Jeśli nasz bohater będzie narażny na doświadczanie dziwnych bądź
przerażających sytuacji, jego stan psychiczny będzie się
pogarszał i mogą wystąpić halucynacje, a ekstremalne sytuacje (np.
kiedy Jack osiągnie swój "punkt załamania nerwowego")
mogą doprowadzić do samobójstwa głównego bohatera na miejscu (np.
przy użyciu właśnie trzymanego rewolweru). Bardzo sugestywna jest
informacja o tym elemencie na początku gry (cytuję z pamięci):
"UWAGA! Gra potrafi w niezwykły sposób manipulować obrazem i
dźwiękiem. Jeśli doświadczysz czegoś takiego, nie musi to
oznaczać problemów z monitorem, komputerem lub Twoją psychiką...".
Ciekawe, prawda? :) Grę naprawdę bardzo polecam, szczególnie fanom
twórczości Lovecrafta i tym, którzy oczekują od gry porządnego
wyzwania (nie można o niej powiedzieć, że jest łatwa, o nie).
Porządny kawałek fabuły ubrany w przerażającą otoczkę. Już
chyba wiem, w co zagram w tym roku :D
A wy jak spędzacie ten wieczór? Czy
samo Halloween was "ziębi czy "grzeje"? Jeśli macie
taką potrzebę, to śmiało wypowiadajcie się w komentarzach.
Miłego (i strasznego) wieczoru Wam życzymy ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz