poniedziałek, 22 września 2014

Wrestling okiem Michcia - Komentarz do Night of Champions 2014

Witam! Chciałbym się się podzielić moimi spostrzeżeniami na temat wczorajszej gali PPV od WWE, Night of Champions. (SPOILERY!)

Mimo wszystko, postanowiłem obejrzeć NoC na żywo, choć rzadko to robię.

Zawiodłem się trochę  na tej gali, zwłaszcza na wynikach niektórych pojedynków. Nie mogę zrozumieć, co WWE ma na myśli, przerzucając tytuł Interkontynentalny jak tzw. "gorącego ziemniaka". Battleground - mistrzem zostaje The Miz, Summer Slam - Dolph Ziggler, NoC - ponownie The Miz. O co w tym wszystkim chodzi? Parafrazując pewne znane powiedzenie: "to WWE, tego nie ogarniesz". Chcą promować ten tytuł na drugi najważniejszy w federacji, a odstawiają takie szopki. Oby do powrotu Bad News Barretta, który zapewne wkrótce odbierze to, co mu odebrano.

To żonglowanie tytułem między dwoma zawodnikami (czy w tym przypadku, dwiema zawodniczkami) mniej kuło w oczy w przypadku Div. Feud AJ i Paige naprawę miło się ogląda i całe szczęście, że to on jest konfliktem o pas, a nie feud Brie-Nikki, w którym nie widzę na razie nic sensownego, poza schematem, który był przerabiany w WWE setki razy (brat/siostra odwraca się od swojej siostry/swojego brata). Może właśnie dlatego, tak szybka zamiana mistrzyni w przypadku WWE Divas Championship nie była aż tak rażąca.

Liczyłem na to, że to Cesaro zostanie po raz drugi WWE United States Championem. Niestety, WWE miało inne plany dla tego pojedynku. Mam nadzieję, że obydwaj zawodnicy zmierzą się jeszcze ze sobą na Hell in a Cell i tym razem Szwajcarski Superman zdobędzie tytuł, gdyż w pełni na to zasługuje. Wiem, że mówi się, że Cesaro nie okazał się może taki świetny i Vince raczej nie widzi w nim przyszłego mistrza WWE World Heavyweight, ale jest jak najbardziej gotowy, by być wieloletnim mistrzem midcardu.

Tak właśnie wyobrażałem sobie ten segment z Rollinsem, a bez kontuzjowanego Reignsa. Walkower, open challenge i powrót Deana Ambrose'a. Liczyłem jednak na oficjalny pojedynek między tymi dwoma, ale brawl został fajnie zrealizowany. Według mnie, jeden z dwóch z najlepszych momentów gali. Reigns ma szansę się wykurować i wrócić, będąc bardziej over z publicznością niż kiedykolwiek. Tym bardziej, że po NoC byłyby problemy ze znalezieniem odpowiedniego przeciwnika dla kogoś, kto na WM XXXI ma zakończyć dominację Lesnara i zostać nowym mistrzem WWE World Heavyweight.

Byłem nieco zdziwiony, kiedy pojedynek Orton vs. Jericho został zapowiedziany na NoC. Jeszcze przed tym Steel Cage Matchem na RAW, uważałem, że na tym PPV dojdzie do ostatecznego rozwiązania konfliktu The Wyatt Family z Chrisem. Czyżby Bray Wyatt podpadł w czymś WWE, że ten konflikt zakońcozno na RAW? A może, ponieważ był to RAW Season Premiere, chodziło po prostu o oglądalność? Mam nadzieję, że to drugie. Bray Wyatt jest bardzo wyrazistą postacią i zasługuje, by być wyżej  w hierarchii WWE. Pojedynek był całkiem ciekawy i zakończył się moja ulubioną akcją w wykonaniu Randy'ego czyli RKO w powietrzu. Wspomnieć należy też o polskim akcencie na NoC PPV. Jerry Lawler podczas pojedynku Orton vs. Y2J, oznajmił, że właśnie przeczytał tweeta od kogoś o nazwisku "Zawadzki", który napisał, że właśnie ogląda WWE Night of Champions na WWE Network w Polsce za jedyne $9,99 ;)

Zaskoczyła mnie też zmiana mistrzów WWE Tag Team. Sądziłem, że bracia Uso potrzymają tytuł jeszcze co najmniej do Hell in a Cell. WWE zrobiło jak zrobiło, zobaczymy co z tego wyjdzie.

Na koniec main event czyli rematch z SummerSlam: WWE World Heavyweight Champion Brock Lesnar vs. John Cena. Tym razem WWE dało nam, jak można było się spodziewać, pojedynek w stylu "łeb w łeb". Raz Brock przejmował inicjatywę, a raz Cena. Jeśli dobrze policzyłem, to Lesnar przyjął czetry AA i STF. Końcówka, czyli zwycięstwo Ceny przez dyskwalifikację po ataku Setha Rollinsa, bardzo mi się podobała. Jestem fanem segmentów z próbami wykorzystania kontraktu MitB i to był właśnie mój drugi ulubiony moment gali. Zwłaszcza, że wciąż miałem w pamięci, pojawiające się na parę godzin przed galą spekulacje, że tytuł miał wygrać, mimo wszystko, John Cena, a Rollins miał na Cenie wykorzystać walizkę. Trochę emocji końcówka zapewniła. Ogólnie PPV średnie, choć dla main eventu może i warto było zarwać tę noc :)

Wszystko zawarte w tym poście jest tylko i wyłącznie moją opinią. Jeśli jednak chcielibyście się z nią zgodzić lub nie, wyrażając swoją własną, to zachęcam do wystawiania komentarzy i wspólnej dyskusji.

Dzisiaj RAW, więc dowiemy się co dalej z Ceną, Lesnarem, Sethem Rollinsem i Deanem Ambrose'em. Zobaczymy zapewne zawodników NXT, może nawet walczących w ringu RAW (przypuszczalnie Zayn, Neville, Breeze i The Ascension). No i przekonamy się czy ta cała "nowa generacja" jest warta takiego szumu. Do przeczytania w następnym poście! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz